Autor Wiadomość
Hania
PostWysłany: Pią 13:20, 08 Maj 2009    Temat postu:

Witam serdecznie,
Od ponad roku jestem posiadaczką posokowca hanowerskiego. Pies jest ze sprawdzonej hodowli, polujący, ułożony. Nasz problem polega (podobnie jak u forumowiczów wyżej) na lęku przed ludźmi. Próbowaliśmy różnych form oswajania się z ludźmi, ale żadne nie przyniosły pożądanego efektu. Kapselek nie ma problemu z kontaktami z paroma osobami. Charaktery tych osób są bardzo różne, także tu nie ma żadnego połączenia z jego zachowaniem. Od 13 tyg czyli w momencie jak go dostałam, był oswajany z miastem, wolnymi przestrzeniami, ludźmi, hałasami. Nie mamy problemów z jazdą autobusem, samochodem, pociągiem, strzałami z broni, kontaktami z innymi psami. Obawiam się tylko jednego. Ostatnio gdy pies się bardzo wystraszy pojawiają się oznaki agresji. Nie wem czy zacząć rozwiązywać ten problem sama czy zwrócić się do behawiorysty.
Basiek
PostWysłany: Pon 20:00, 23 Mar 2009    Temat postu:

Witam,
pracować, pracować i jeszcze raz pracować!
Wyobraźmy sobie sytuację: przeciętny mieszkaniec przeciętnego europejskiego państwa nagle trafia do dżungli. A w dżungli jak to w dżungli - lwy, węże, i wszystko inne. I co robi? BOI się każdego dźwięku i każdej ciszy. Zanim się przyzwyczai do nowych warunków - umiera ze strachu po trzysta razy na minutę. Przy czym przeciętny mieszkaniec europejskiego państwa ma rozum - i potrafi pewne rzeczy wytłumaczyć.
Pies wychowany w warunkach sielskich czuje się bardzo podobnie do naszego rozbitka po znalezieniu się w mieście. I nie ma w tym nic dziwnego.
Moja propozycja jest taka: proszę jeździć z psem jak najwięcej. Ale dozować mu doznania. Może zamiast jeździć do wielkiego miasta, proszę pokazywać psiakowi inne wsie. Pozwoli to psiakowi na spokojnie przekonać się, że jest coś więcej niż własne podwórko. Jak psiak będzie się dobrze czuć w okolicznych wioskach - proszę kilka (kilkanaście, albo więcej) razy pojechać do małego miasteczka. Małe miasteczko niewiele się różni od wsi (pod względem np. natężenia ruchu). Będzie to kolejny etap w odczulaniu psiaka na "trudy życia w mieście". Z czasem będzie można zacząć jeździć do większych - bardziej ruchliwych miast.

Nie będzie to ani łatwy proces, ani krótkotrwały. Ale warto.
Myślę, że bardzo cenne byłoby spotkanie z zoopsychologiem. Zoopsycholog "na żywo" pokaże, jak postępować - a to ma nieocenioną wartość.
Pozdrawiam
izu
PostWysłany: Czw 19:46, 29 Sty 2009    Temat postu:

Ten gość to ja - Iza Smile
Gość
PostWysłany: Czw 19:45, 29 Sty 2009    Temat postu:

Witam!

Mam problem z moją bernenką - Demi. Ma 4 miesiące i boi się obcych i miasta. Mieszkamy na wsi i tu jest raczej odważna, ale w mieście nie chce nawet wyjść z samochodu. Potem czeka tylko, żeby do niego wrócić. Gdy już sie wystraszy, tracimy z nią kontakt prawie zupełnie. Gdyby mogła uciekłaby w panice do auta. Słyszałam o przejściowej lękliwości u szczeniąt w tym okresie. Co robić, żeby jej pomóc i niczego nie zepsuć??
Od początku zabieraliśmy ze sobą smaczki, żeby oswoić ja z nowymi rzeczami, niczego się nie przestarszył tak, żeby mogło ją to zrazić.
Pomóżcie proszę.
tessciowa
PostWysłany: Sob 15:49, 11 Sie 2007    Temat postu: Re: lękliwy mops

karla22 napisał:
Cytat:
że gdy ta osoba pochyli się do psa lub wyciągnie rękę żeby go pogłaskać Gizmo podkuli ogonek i odsunie się.


Nie pozwalaj by ludzie się nad nim nachylali, lepiej by kucnęli w pewnej odległości bokiem do psa i nie patrzyli na niego. Za najmniejszą chęć podejścia chwal psiaka ile wlezie.

Cytat:
dzisiaj zaczęliśmy ćwiczenia z pewną Panią z kiosku, której Gizmo się boi i nawet jadł jej smakole z ręki Wink on jest strasznym żarłokiem i mimo, że brał od niej jedzenie i tak był mocno wystraszony, jutro spróbujemy ponownie


Nie zaczynaj od tego, że obca osoba karmi. Zatrzymaj się z psem w odległości dla niego komfortowej i rozpocznij skarmianie smaczkami, pozorant może robić malutkie kroczki w waszą stronę ale tylko do momentu w którym dla psa jest to komfortowe. Ćwiczenia powtarzaj. Chwalisz i karmisz tylko wtedy gdy pies się nie boi.
karla22
PostWysłany: Sob 1:39, 04 Sie 2007    Temat postu: lękliwy mops

Witam wszystkich!!!!
Jestem forumowiczem molosów, na którym użytkownicy bardzo mi pomogli Very Happy
Pozostały mi jeszcze pewne trudności z moim pieskiem i dlatego postanowiłam napisać na bardziej specjalistycznym forum Wink mam nadzieję, że ktoś będzie potrafił mi pomóc Rolling Eyes

Oksytocyna jestem pełna podziwu dla Ciebie Wink wiem z czym walczysz, sama miałam podobne problemy z psem, ale myślę, że nie aż takie jak Ty...

Może zacznę od opowiedzenia tego jak było......
A więc mój pies Gizmo rasy mops przybył do mojego domu pod koniec marca w wieku 8 miesięcy.... sama chciałam starszego psiaka ze względu na to, że ze szczeniakiem nie mogłabym przebywać cały czas.... nie zdawałąm sobie, jednak sprawy jakie konsekwencje niesie za sobą wzięcie psa w tym wieku Rolling Eyes W hodowli piesek zachowywał się rewelacyjnie: był bardzo radosny, bawił się z innymi pieskami, uwielbiał hodowczynię, sam pchał się jej na ręce... jednak widziałam, że był nieufny wobec obcych ludzi...
Zadziwiające, że mnie zaakceptował dość szybko, bo po paru minutach już sam do mnie podszedł Wink później, jednak nie było już tak różowo... W hodowli nie miał złych warunków, jednak mieściła się ona na obrzeżach miasta więc nie było tam za dużo ludzi itd...
KIedy przyjechałam z Gizmo do domu bał się po prostu wszystkiego, każdego hałasu, samochodów, pociągów, kiedy w domu coś spadło, bał się innych psów, ludzi....

Teraz opowiem jak jest Very Happy
Dzięki pomocy ludzi na molosach wiedziałam jak powinnam postępowiać z moim pieskiem więc nasza sytuacja wygląda o niebo lepiej Very Happy Pies bardzo szybko mnie zaakceptował i wybrał mnie na przewodnika stada Wink jest we mnie wpatrzony jak w obrazek, chodzi za mną nawet do łazienki. Moją mamę również w pełni zaakceptował, choć trwało to o wiele dłużej.
W tej chwili pies nie boi się prawie żadnych dźwięków, no może jedynie odkurzacza Wink Nie boi się w ogóle przejeżdżających aut, nawet ciężarówek, uwielbia wszystkie pieski - nawet te 5 razy większe od siebie.

Nasz problem Confused
Wiem, że powyższe przedtsawienie sytuacji wygląda bardzo różowo Wink ale tak do końca nie jest... Oczywiście w porównaniu z tym jak było teraz jest cudownie, jednak mój Gizmo jest lękliwy w stosunku do obcych ludzi Sad mogępowiedzieć, że odkąd go mam (ponad 4 miesiące) Gizmo w pełni zaakceptował tylko kilka osób, a dokładniej 5 osób. Wielu osób z mojej rodziny nadal się boi mimo, że przeważnie raz w tygodniu je spotyka..... Boi się również praktycznie wszystkich sąsiadów...
Lęk w stosunku do obcych wygląda następująco:
Gizmo nie boi się samego przejścia obok niego osoby obcej - na spacerach jest bardzo pozytywnie, ludzie nas mijają, a na psie nie robi to najmniejszego wrażenie. Powiedziałabym nawet, że Gizmo stara się "zaczepiać" ludzi, tzn. podchodzi do przechodzącej osoby i merda ogonem, jednak wiem, że gdy ta osoba pochyli się do psa lub wyciągnie rękę żeby go pogłaskać Gizmo podkuli ogonek i odsunie się. Dodam, że Gizmo nie wykazuje jakiejkolwiek agresji, jest bardzo łagodnym i pogodnym pieskiem.

Proszę o radę jak postępować z moim mopsikiem, żeby się przekonał, że obcy ludzie nie zrobią mu nic złego, że głaskanie przez obce osoby jest fajne i w ogóle????????????????????????????????????????????? - dzisiaj zaczęliśmy ćwiczenia z pewną Panią z kiosku, której Gizmo się boi i nawet jadł jej smakole z ręki Wink on jest strasznym żarłokiem i mimo, że brał od niej jedzenie i tak był mocno wystraszony, jutro spróbujemy ponownie

Wiem, że mops to rasa bardzo towarzyska i widać, że Gizmo lgnie do ludzi, ale jego lęk wygrywa z chęcią poznania nowych ludzi.

Dodam, że Gizmo jest pieskiem wystawowym i byliśmy już na dwóch wystawach (dostał srebrny i złoty medal Wink ). Póki co wystawiam go w klasie młodzieży więc sędziowie przymykają oko na pewne zachowania psa - sędzia musi na siłę oglądać zęby psa (Gizmo pokazuje, ale tylko mi) i podczas dotykania przez sędziego jest wystraszony.
Szkoda by było, żeby tak dobrze rokujący wystawowo psiak miał na wystawach obniżaną ocenę ze względu na zachowanie!!!!
Gość
PostWysłany: Śro 10:55, 25 Lip 2007    Temat postu: Zora

Moja Zora wczoraj skończyła rok!
u nas jest prawie 2 miesiące. W tej chwili umie załatwiać się na smyczy, bawi się piłką i miskiem w kojcu (gdy jest sama) a ja mogę ją spokojnie pogłaskac. Dalej sama nie podchodzi, nawet gdy się ja woła.Spi z nami w pokoju- z tego nie zrezygnowała. Na męża i dzieci dalej reaguje lękliwie, ale już bez takich zrywów w panice. Ogólnie jest trochę lepiej, ale nie mogę jeszcze powiedzieć ,że dobrze. Zaszczepiłam ją już na wszystko i wizyty u weta nie były takie tragiczne, bo lekarz jest taki miły,że przychodzi do samochodu ją szczepić. Chodzi mi o to,że stres miała przy wkładniu do samochodu i chciałam jej tego zaoszczędzic przy wychodzeniu z auta i wchodzeniu do lecznicy (obcy ludzie i zapachy).
Wczoraj pierwszy raz biegała po ogrodzie bez smyczy, była radosna i obwąchała co chciała. Na moje zawołania nie reagowała i do mnie nie podchodziła. Już myślałam,że wieczór mam zgłowy, tzn będę ganiała po działce, żeby złapac psa ale pomyslałam i weszłam do domu. Nie pokazywałam się z 5 minut i gdzies po 2-3 minutach Zora sama weszła do domu. Bardzo mnie tym ucieszyła. To pierwsza jej samodzielna decyzja!
I nie uciekła, tylko weszła do domu. SAMA. Uwierzcie mi,że niesamowicie się cieszę z tego! Pozdrawiam
Basiek
PostWysłany: Sob 19:18, 21 Lip 2007    Temat postu:

Witam,
co dobrego? Jak postępy?
Mam nadzieję, że Zora coraz lepiej czuje się w Waszym domu i stadzie!
Pozdrawiam serdecznie
oksytocyna3
PostWysłany: Wto 8:26, 26 Cze 2007    Temat postu:

Witam!
Moja sunia spała razem z nami w jednym pokoju, tzn. my na łóżku a ona na dywanie. Do tej pory kładła się w przedpokoju na drewnianej podłodze. Mam nadzieję, że szukała towarzystwa, tzn zaczyna nas akceptowac jako stado a nie ,że spodobał jej się miękki dywan (którego do tej pory nie znała, bo w kojcu była ziemia).
Pozdrawiamy
oksytocyna3
PostWysłany: Pon 16:55, 25 Cze 2007    Temat postu:

Witam!
u nas na razie bez zmian. Ale moja sunia i tak jest super!
Pozdrawiamy
oksytocyna3
PostWysłany: Pon 11:32, 18 Cze 2007    Temat postu: moja sunia

Witam! Na razie stoję w miejscu z moją Zorunią, no ale to dopiero 2 tygodnie. Nie od razu Kraków zbudowano. I tak jest śliczna i kochana.
Pozdrawiam
Basiek
PostWysłany: Pią 14:19, 15 Cze 2007    Temat postu:

SUPER! Gratuluję!
Widać, że jesteś miłośniczką psów! Skoro Zora już podchodzi do Ciebie, pozwala się głaskać, lubi mizianie pod brodą, to znaczy, że już nawiązałyście nić porozumienia. Teraz tylko trzeba wzmocnić tą nić tak, żeby była mocną liną! Ale już teraz widać, że to tylko kwestia czasu.
Co do ciągnięcia na smyczy nawiązałam do Twojej pierwszej wypowiedzi - o tym, że wychodzenie z domu czy z kojca to jeden wielki stres. Faktycznie spotkanie ze światem zewnętrznym jest bardzo trudne dla psiaka z zespołem kenelowym... Ale na pewno będzie coraz lepiej.

Proszę, pisz o kolejnych sukcesach - sprawdzone przez Ciebie metody ułatwią innym nawiązanie kontaktu z psami.
Pozdrawiam,
Basiek
oksytocyna3
PostWysłany: Pią 13:34, 15 Cze 2007    Temat postu: moja sunia

Zora w domu jest bardzo grzeczna i nie psoci. Raczej obserwuje wszytkich domowników i stara się zrozumieć i znależć w nowej sytuacji. Karcić jej nie ma za co. Za jej obecny stan winny jest człowiek, a ja chcę trochę to naprawić i jej pomóc. Ona zasłużyła tylko na nagrody i pochwały. Jest super sunią. Najmniejszy jej gest czy ruch mnie bardzo cieszy. Jeśli dużo ziewam i oblizuję się - to czasami zrobi parę kroków na przód w moim kierunku i tak zatrzyma się ok.0,5 m ode mnie. I to już dużo. Widzę też, że głaskanie jej "pod brodą" sprawia jej naprawdę dużą przyjemność. Ogólnie wszystko jest powodem do lęku, ale czasami walczy ze sobą. W końcu ma zdiagnozowany zespół kennelowy. ale i tak jest super,świetna,kochana i td.
A na smyczy już chodzi ładnie i się nie szarpie. Co do komend, to wiemy,że mają być takie same, ale na razie ja się nią zajmuję i najwięcej spędzamy ze sobą czasu. Ja w nią wierzę, że z czasem pewne sprawy pójdą w zapomienie. Bo ją kocham, jak niemowlaczka.
Pozdrawiam
Basiek
PostWysłany: Pią 12:36, 15 Cze 2007    Temat postu:

Tak mnie właśnie olśniło:
Przeprowadź rozmowę z mężem i synami, żebyście wszyscy razem działali w ten sam sposób. To naprawdę ważne. Już piszę, dlaczego. Chodzi o to, żeby jak najdokładniej przedyskutować wszystkie potencjalne zachowania. Żeby ustalić, jaka komenda ma być jak wykonywana. Bo jeśli Ty będziesz mówiła "leżeć" a Twój syn "połóż się" to Zora będzie miała mętlik w głowie. Znajdźcie czas, żeby co wieczór siąść przy stole i porozmawiać na temat Zory - co które z Was danego dnia osiągnęło, jakie były sukcesy wychowawcze, jakie macie spostrzeżenia co do zachowania Małej. Wierz mi, że to bardzo pomaga w całym procesie. Dzięki temu uda się Wam unikać błędów raz popełnionych przez jednego z domowników, a będziecie wiedzieli, co robić, żeby powielać sukcesy. To dodatkowo zmotywuje chłopców do wymyślania kolejnych zabaw z Zorą. Normalnie same korzyści.
Ja i mój mąż tak robimy - każdego dnia opowiadamy sobie, co robiliśmy z Małymi, co było fajne, a na co trzeba uważać. W razie stwierdzenia jakiegoś niepożądanego zachowania - rozmawiamy, jak unikać go w przyszłości. Dzięki temu obydwoje działamy w ten sam sposób, a psy mają stabilną sytuację. Jeśli ustalimy (po burzliwych dyskusjach), że przez jakiś czas zabraniamy Małym np. wchodzenia do któregoś pokoju, to wymagamy tego oboje. A psy lubią jasne sytuacje.

Przez jakiś czas powinniście unikać karcenia Zory. Żadnych działań siłowych, żadnego szarpania się na smyczy... Wiem, że to może być trudne, ale warto!
Dzięki temu zbudujecie więź. Oczywiście nie zachęcam do pozwalania małej na wszystko - chodzi o to, żeby tak zorganizować dom, życie, żeby nie dać małej możliwości napsocenia. A jak nie napsoci, to nie będzie trzeba karcić.
A żeby nie szarpała się, jak wyprowadzasz ją na spacer - jeśli masz możliwość wyprowadzenia jej na otwartym terenie, to proponuję wyprowadzanie małej na lince - długości 10-15 metrów. Dzięki temu masz stały kontakt z psem, w razie potrzeby możesz nad nim zapanować, ale pies czuje się niezależny. Znam suczkę, która w tłum nie wejdzie, jak jest na krótkiej smyczy - przy nodze przewodnika. Ale jak smyczy nie ma, to idzie równo przy nodze - po prostu ma świadomość, że w razie zagrożenia (albo jak przestanie się jej podobać) będzie mogła wycofać się. Może i Zora wolałaby wychodzić na długim sznurku? A jak już pobiega sobie (albo posiedzi - może nie chcieć biegać - bo będzie sie czuła niepewnie) daj jej tyle czasu, ile będzie potrzebowała, nawet jeśli to będą trzy godziny! Jak już zobaczysz, że trochę się rozluźniła, to zachęć ją do podejścia do Ciebie - ja siadam na glebie i czekam... czekam... rzucam w kierunku psa przysmaczki (pod warunkiem, że nie boi się tego ruchu) i czekam... Nie patrzę na psa, ziewam i czekam... jak pies biega wokół mnie na długość sznurka, to czekam na taki moment, aż będę mogła wybrać kilka centymetrów sznurka tak, żeby pies nie zauważył, że skracam dystans. Trochę to trwa, ale efekt murowany. I dużo smaczków!

Powodzenia
Basiek
oksytocyna3
PostWysłany: Śro 19:48, 13 Cze 2007    Temat postu: moja lękliwa sunia

Napiszę, jeśli zajdą jakieś zmiany w zachowaniu Zory. A że ja jestem optymistką i cieszy mnie najmniejsze jej zainteresowanie naszym "stadem" czy chocby odważniejsze spojrzenie na mnie czy innych członków rodziny-więc nie omieszkam się pochwalic jakimś małym sukcesikiem. Wiem na pewno,że warto jej poświęcic czas, bo na pewno zaprocentuje!
Dziękuję za rady i wsparcie. Pozdrawiam serdecznie ja i moja Zora

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group